Party: VOO VOO "Dobry wieczór"

> >
VOO VOO

Club: Atlantic Gdynia

Upcoming: 21
Date: 25.10.2015 19:00
Address: 3 Maja 28, Gdynia, Poland | show on the map »

Attend »

Party pictures

You will be the first one to know when pictures are uploaded!

Party: VOO VOO "Dobry wieczór"

Koncert - 25 października 2015 (niedziela)
otwarcie klubu: 18:00
początek koncertu: 19:00
miejsca stojące, miejsca siedzące
Bilety wkrótce w sprzedaży

„Dobry wieczór, bo ja już śpię, sen mnie dopadł, nie wiem kiedy, gdzie” – tymi słowami wita odbiorców nowego albumu Voo Voo lider zespołu – Wojciech Waglewski. I choć Waglewski śpiewa o tym, że jest śpiący (temat snu pojawia się w niejednej piosence: np. w utworze „Pokój”), nie zwykł przecież zapadać w jesienny niedźwiedzi sen, gdyż spora część obszernej dyskografii Voo Voo ukazała się właśnie podczas tej, a nie innej pory roku, a trzecie wydawnictwo z rzędu ukazuje się w mniej więcej regularnych odstępach czasowych, płyty Voo Voo czy ubiegłoroczny album nagrany z synami ukazywały się pod koniec października. Mimo, że tytuł oraz utrzymana w ciemnych barwach okładka nawiązują raczej do późnych godzin, płyty można słuchać jak najbardziej o każdej porze dnia i nocy.

„Dobry wieczór” to płyta rockowa, ale rockująca w sposób nieszablonowy. Dużo w tym graniu przestrzeni i miejsca na improwizację, dzięki czemu muzyka nabiera jazzowego posmaku, zwłaszcza dzięki partiom saksofonu Mateusza Pospieszalskiego (partie saksofonu w zwiastującym płytę „Po godzinach” nieodparcie kojarzą mi się ze wspaniałym zespołem Morphine) oraz kontrabasu, na którym gra Karim Martusewicz. Nie ulega wątpliwości, że następca przedwcześnie zmarłego Piotra „Stopki” Żyżelewicza – Michał Bryndal jest już integralną częścią całości, doskonale odnajduje się zarówno w utworach tradycyjnie rockowych („Dobry Wieczór”, „Skrzyżowanie”), podchodzących pod hard rock („Tli się”), czy w jazzujących, jak oparty na współpracy perkusji z konrabasem, a przy tym zawierający szaloną partię saksofonu – „Na coś się zanosi”. Mocnym elementem płyty są solówki gitarowe Wojciecha Waglewskiego, który stawia na wyczucie, a nie na pozbawione emocji szpanowanie wirtuozerią, czego przykładem są pełne emocji („Po godzinach”), ale i rockowej zadziorności solówki, jak w opartym o gwizdany motyw przewodni „Kim bym był…?”.

Wojciech Waglewski przed premierą płyty zapowiadał powrót do „mantrowych form”. Szczerze przyznam, że ta zapowiedź intrygowała mnie najmocniej. W dwóch utworach – przepięknym i zdobionym subtelnymi partiami gitary, najlepszym na płycie „Gdybym”, z tekstem w pierwszej, polskojęzycznej części poświęconym żonie Wojciecha Waglewskiego, a także i synom oraz w mającym filozoficznie zacięcie, a przy tym i rockowego pazura „Dokąd idą” usłyszeć możemy gościnny występ pochodzącego z Azerbejdżanu artysty Alima Qasimova i jego córki Farghany. Ich orientalne, okraszone melizmatami śpiewy wraz z transową oprawą muzyczną wywołują na skórze niemałe ciarki – utwory z ich udziałem to zdecydowanie najjaśniejsze punkty albumu. Duże brawa należą się również zespołowi wokalnemu Bornus Consort, który udziela się na płycie w kilku kompozycjach.

„Dobry wieczór” to znakomity album czterech świetnych, a przy tym doskonale się komunikujących muzyków. Choć autorem muzyki i twórcą prostych, choć niebagatelnych i niepozbawionych głębszej refleksji tekstów jest Wojciech Waglewski, to absolutnie nie można powiedzieć, że jest na płycie hegemonem. Każdy z muzyków ma swoje poletko, które uprawia z pieczołowitą starannością. Także zaproszeni goście wywiązują się ze swoich zadań i odciskają swoją pieczęć na tym albumie. Transowe, mantrowe fragmenty w wykonaniu zaproszonych artystów z Azerbejdżanu przenoszą tę muzykę w inny, uduchowiony wymiar. W zamykającym płytę niemal akustycznym (perkusja pojawia się pod koniec) „Odpuść mi moje życie” Wojciech Waglewski śpiewa: „Nie wiem, co jest skutkiem, a w czym przyczyna tkwi, raczej dobre myśli wypierają te złe”. U mnie myśli złe, krytyczne (do płyty przekonałem się po kilku dokładnych przesłuchaniach) zostały całkowicie wyparte przez te dobre. Poprzeczka została podniesiona bardzo wysoko.

Kamil Pietrzyk
rockmagazyn.pl